Złote runo czy złota karta kredytowa?
Brzmi trochę jak złote runo – niegdyś cel wyprawy Argonautów, dzisiaj cel życia wielu, zwłaszcza młodych, przedsiębiorczych ludzi – złota karta kredytowa.
Wyjątkowa, premium, robiąca wizerunek niczym kiedyś Rolex albo garnitur od Pierre Cardin. W wielu kręgach uznawana raczej za szczyt obciachu – choćby przez wzgląd na to, jak zwraca na siebie, zupełnie niepotrzebnie, uwagę – ale co tam. Jest wśród nas wielu takich, dla których to, a nie sportowy samochód czy kamienica w centrum miasta, jest wyznacznikiem sukcesu. A po co im taka karta? Kredytowa odsyła przecież do… kredytu, a to nie jest synonimem bogactwa. W tym wypadku jest raczej synonimem mitu, być może złotego runa wspomnianego na początku, a może mitu o tym, że złoto plus pieniądze to wieczne szczęście w życiu. Och, wiele z tych osób może się srogo zdziwić, jeśli już ciężką pracą i wyrzeczeniami uzyskają to, o czym tak marzą i w ich portfelu zaświeci karta, kredytowa oczywiście, złota jak ząb, który potrafi zaślepić, dosłownie i w przenośni.
Najnowsze komentarze